na wiosnę okryta bywała rozkwitłą glicynią, która jakby blado-liliową zasłonę na niej rozwieszała.
Z nadzwyczajnem staraniem i elegancyą urządzone było wnętrze, które zajmował hr. Lesław, mając dosyć przestrzeni, aby w niem wygodnie liczne nawet przyjmować mógł towarzystwo.
Wśród tego zbiorowiska arystokratycznych postaci płci obu, najrozmaitszych typów, hr. Lesław przedstawiał sobą jeden z najwybitniejszych, najpiękniejszych słowiańskich, na których w Nizzy nie zbywało. Brakło mu energii i siły, ale za to wdzięk męski, urocza harmonia kształtów jakiegoś Apolla starożytnego zdawały się przypominać.
Blondyn, z temi łzawemi niebieskiemi oczyma, które są północnych narodów charakterystyką, miał w ustach wyraz dobroci, na czole niebiańską tęsknotę, w całości rysów coś tak sympatycznego i pociągającego, że urokowi twarzy tej nikt oprzeć się nie mógł. Na tych, którzy się w niego wpatrzyli, może postać ta czyniła wrażenie smutne, bo się zdawała jakby na wiekuistą młodzieńczość wyrzeźbioną i na wczesne zwiędnięcie z nią razem przeznaczoną, ale to jeszcze wdzięk jej zwiększało. Stara krew, żywiona miłości rodzicielskiej tchnieniem od kolebki, wyszlachetniony typ podniosła do najwyższej ideału potęgi. Było w nim coś tak pańskiego, tak wyróżniającego się delikatnością, że o pochodzenie niktby się pytać nie potrzebował. Zarazem jednak w mężczyźnie już wdzięk niemal brał górę niewieści, chociaż hr. Lesławowi na męskości nie zbywało. Kelnerowie po hotelach sponte go od progu tytułowali
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/17
Ta strona została skorygowana.