progu pokazał się jeden z tych młodych przyjaciół, których on tu liczył wielu.
Był nim Amerykanin słusznego wzrostu, atletycznej budowy, na którym znać było wychowanie z dzielną połączone gimnastyką, niejaki Tim Robert. — Syn milionowego właściciela jakichś bajecznych kopalni nowego świata, Tim Robert odznaczał się w Nizzy szczególniej sportem wszelkiego rodzaju, w którym celował. Amerykanin to był nowego pokroju, taki, jakich tworzy chwila obecna. Coś szorstkiego, wyraz siły i poczucie znaczenia swego głównie go cechowały.
Amerykanin gardził nadawaniem sobie popowierzchowności ujmującej, ubierał się bez smaku i starania, ale wygodnie, występował śmiało, mówił rzeźko. Znano go z tego też, iż pieniędzmi sypał, jak plewami, ale naówczas tylko, gdy miał fantazyę, bo do niczego ani się wciągnąć, ani namówić nigdy nie dawał. Samoistność była jego miłości własne) wybitną cechą.
Brunet, przystojny, kształtnej budowy ciała, nie miał w sobie nic uszlachetniającego, wyglądał parobkowało, z niezgrabstwem może umyślnem. Ogromne ręce muskularne znamionowały siłę, szerokie ramiona, kark krótki, piersi wyniosłe, nogi krzepkie kwalifikowały go niemal na herkulesa cyrkowego.
Nikt nad niego nie był zręczniejszym wioślarzem, lepszym pływakiem, woźnicą i jeźdźcem, a po całych dniach Tim tylko ćwiczeniami tego rodzaju był zajęty i w nich przewodniczył.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/22
Ta strona została skorygowana.