— Obudzą ciekawość i podziwienie, — odezwał się, ale co się tyczy serca, a nawet namiętności, te się we mnie nie tak łatwo dają poruszyć. Jeśli się obawiasz, bądź spokojny. Jestem słowo w słowo tak nią zajęty, jak stary baron Hausgarde, jak Serwan Pasza, jak senator, jak lord Clinby i tutti quanti. Cóż ty chcesz, musimy się tu czemś bawić, aby nas monotonne nudy nie zabiły. — Tworzym zobie sztuczne do rozwiązania węzły, więc radzi jesteśmy, gdy nam je przynosi tak szczęśliwy los, jak ten, który Nerę do Nizzy dla nas przypędził.
— Nie rozumiem, — rzekł gospodarz po namyśle, — a gdy mi co jest niezrozumiałem, staje się podejrzanem. Popis w cyrku?!
Ruszył ramionami.
Amerykanin uderzył go ogromną swą ręką po kolanie.
— Kochany hrabio, co do cyrków, masz zastarzałe przesądy, — odezwał się, — skoro jeźdźców tych stawisz na równi z klownami i akrobatami.
— Oni sami się tak stawią.
— My, co się namiętnie sportowi poświęcamy, na ćwiczenia cyrkowe zapatrujemy się wcale z innego stanowiska, — mówił Amerykanin. — Ta walka ze zwierzęciem, w które człowiek przelewa swego ducha, poskramia je, podbija, zwycięża, — ma w sobie coś rycerskiego i wzniosłego; cóż dopiero, gdy walczącą jest taka amazonka nieustraszona... Jakie to piękne!
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/26
Ta strona została skorygowana.