zda nie będzie nam pokazywała żadnych z tych sztuk jarmarcznych, któreby ją poniżyły.
— Nie, ale okaże zręczność we władaniu końmi, cudowną gimnastykę i gibkość, a nadewszystko odwagę zdumiewającą.
Nowy gość ukazał się we drzwiach. Było we zwyczaju, że zrana przechodzący wstępowali do hrabiego, którego znana grzeczność i cygara przywabiały. Był też to przystanek, w którym każdy się spodziewał najświeższe poranne znaleźć wiadomości.
Przychodzący, mały, z wielkim szykiem przesadzonym wystrojony młodzieniec, blady, mizerny, roznerwowany, na którego Amerykanin ledwie pogardliwie spojrzeć raczył, nie śpiesząc go witać, — był Francuz, Vicomte de Rocheblanc. Stworzenie pretensyi pełne, złośliwe i nielubione. Sam wyraz twarzy jego odpychał, tyle w niej było dumy, zarozumienia i chęci popisu.
W Nizzy Vicomte uchodził między cudzoziemcami za potomka jakiejś wielkiej, starej rodziny; Francuzi, a zwłaszcza bawiący w Nizzy współpracownik „Figara”, O’Wall, ruszał na to ramiona. Feljetonista podawał nawet w wątpliwość szlachectwo i domyślał się sfałszowanego nazwiska.
Lesław wstał na przywitanie.
— Cóż nowego? — spytał przybyły.
— Jedna nowość wszystkie zaciera i pochłania, — odparł, wskazując siedzenie, gospodarz. — Nera, Nera rozlega się nietylko w Nizzy,
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/28
Ta strona została skorygowana.