gnął, z tem tylko, aby mu czas dano wyszukać dezyderatów.
Nieśmiertelny ten Simon miał, jak głoszono, magazyn w Paryżu, filię w Londynie, stosunki z całym światem i odbywał podróże na Wschód, z których przywoził bardzo piękne i osobliwe rzeczy. Kupowali u niego Rotszyldowie, a muzea Cluny i Dusommerad zaopatrywały się w te unikaty, któremi się chlubią.
W ciągu dnia, gdy nikogo w sklepie nie było, stary Simon z książką siadywał w drugiej izdebce i niebardzo chętnie do zwiedzających sklep wychodził, jeżeli w nich na pierwsze spojrzenie nie poznał istotnych miłośników i znawców starożytności.
Oko miał tak wprawne, iż nigdy się nie mylił w ocenianiu gości. Powiadano o Simonie, że w ciągu długiego życia i handlu tym towarem, który czasem kupiony za bezcen do bajecznych cen dochodzi, — dorobił się milionów, ale po nim wcale tego znać nie było. On sam zwał się ubogim, skarżył na ogromne straty, mówił o swoich wspólnikach, czasem chciał uchodzić tylko za komisanta jakiegoś niewidzialnego pryncypała. Człowiek był bardzo stary, ale nikt nie umiał powiedzieć, czy miał siedemdziesiąt, czy dziewięćdziesiąt lat. To pewna, że się czasem wygadywał mimowolnie ze wspomnieniami prastarych wypadków.
Był to nieco przygarbiony, z piersiami wpadłemi staruszek żółty, z pergaminową twarzą,
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/36
Ta strona została skorygowana.