niekiedy naraz po kilkadziesiąt tysięcy franków wynosiły.
Oprócz innych starożytności, handlował i staremi klejnotami, ale tych nie było na wystawie.
Dnia tego sklep Simona stał, jak zwykle, niby otwarty, — w oknie, jak zawsze, bo tu się nie zmieniała wystawa, widać było przepyszny puhar z kości słoniowej, dwa czy trzy srebrne wyzłacane, — otwartą kronikę Schedla, kawałek ornatu z wypukłemi haftami, parę talerzy z majoliki, na bokach miniatury, na sznurze rozmaite różańce i dwa lichtarze z emalią z dziesiątego może wieku. Nie były to nęcące zbytnio przedmioty.
Około południa ekwipaż, trochę ekscentrycznie wyglądający, zbyt jaskrawy i połyskujący, dwoma pięknemi końmi zaprzężony, ze służącym w liberyi i woźnicą wspaniałym, zatrzymał się przed magazynem Simona.
W nim siedziała sama jedna, bardzo piękna jeszcze, choć już niemłoda wcale, znana całej Nizzy księżna Nikopulo. Zdala była to jeszcze niezmiernego blasku piękność, którą oczy czarne, rysy delikatne i regularne, płeć nadzwyczaj biała i świetna czyniły wielce ponętną. Ale było w niej coś, co, mimo tytułu, do arystokracyi jej zaliczyć nie dopuszczało. Księżną była z łaski małżeństwa i majątku, nie z łaski Bożej.
Od lat kilku znano ją w Nizzy, a od dziesiątka może na europejskich targowicach u wód, u morza, w Paryżu i t. p. Dom chętnie trzymała otwarty, szczczególniej dla wszelkich znakomitości, do których sama zaliczać się pragnęła, nie
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/39
Ta strona została skorygowana.