żdego szmeru, domyślił się, iż ktoś miał wnijść do magazynu, wstał niespokojnie i niechętnie, złożył księgę i okulary, i ostrożnie wyjrzał ku wchodowi, właśnie w chwili, gdy księżna majestatycznie, drzwi rozwarłszy, wkraczała.
Poznać ją musiał zapewne, gdyż na twarzy jego odmalowało się nader niemiłe wrażenie, czoło się pomarszczyło, brwi ściągnęły; zawołał na Miszkę i wskazał mu magazyn, co znaczyło, że on go miał tam zastąpić.
Miszka miał już do tego pewną wprawę i wiedział, jak sobie miał postąpić, bo ile razy był w magazynie, a stary sam osobiście nie życzył sobie przyjmować ciekawych, bo się po nich nie spodziewał nabywców, — wysyłał chłopaka.
Simon sam powrócił na krzesło i, wsparłszy się na ręku, czekał, aż Miszka księżnej się pozbędzie.
Drzwi, które dzieliły magazyn od komórki, zastawione były parawanikiem, który zarazem ciekawą stanowił pamiątkę. Złożony on był z trzech skrzydeł, malowanych na drzewie, które niegdyś stanowić musiały albo ścianki lektyki, lub powozu. Na nich, w rodzaju Boueher lub Vanloo, rzucone z wielkim wdziękiem, jaśniały trzy kompozycye, pół krajobrazy, pół alegorye, nie bez artystycznej wartości. Simon czy ktoś inny powziął myśl połączenia ich i zrobienia rodzaju parawanika, któremu nazwisko Boucher, słusznie czy nie, narzucone, wartość pewną nadawało.
Księżna, wchodząc zadumana i milcząca, znalazła przed sobą tylko z za tego parawanika
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/42
Ta strona została skorygowana.