ty, obejrzała się ku drzwiom, za siebie, na starca — i poruszyły się jej usta, ale głosu zabrakło.
Simon czekał z wyrazem niecierpliwością która prawie w gniew się zdawała przechodzić. Księżna machinalnie ujęła spinkę i nieco ją podniosła, co widząc stary, żywo i pośpiesznie, bardzo stanowczo cenę jej powiedział, jakby się zbyć pragnął i targu, i kupującej.
Ona — nie zdawała się słyszeć lub chcieć zrozumieć.
Między temi dwiema, napozór sobie zupełnie obcemi osobami, należącemi do dwu różnych światów, — najniedomyślniejszy byłby się w tej chwili domyśleć zmuszony jakiegoś niezrozumiałego stosunku.
Niedoczekawszy się dosyć długo odpowiedzi, stary niecierpliwie i przynaglająco cenę powtórzył.
Księżna oczy ku niebu podniosła; wyraz ich był dziwny, błagający, niemal pokorny, — ale Simon go nie spostrzegł, bo wzrok miał umyślnie na stronę zwrócony.
Cicho, drżącym głosem, księżna naostatek wyszepnęła:
— Więc mnie znać nie chcecie?
Stary ramionami poruszył i nic nie odpowiedział.
— Nie chcecie mnie znać? — powtórzyła.
Simon długo milczał.
— Nie znam was, — rzekł w końcu, — nie znam i znać nie chcę.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/45
Ta strona została skorygowana.