dobrem sercem, Belotti nie szczędził niczego, aby chorej przynieść nietylko ulgę, ale rozerwać ją i dowieść ojcowskiej niemal pieczołowitości. Dla Nery osobno najęte było mieszkanie w hotelu, złożone z saloniku, sypialni i pokoju dla sługi, w chorobie miała ciągle garde malade przy sobie. Nie zbywało jej na niczem. Piękne a ciekawe panie mieniały się po całych dniach u jej łóżeczka i każda z nich przynosiła coś z sobą. Salon pełen był bukietów, sypialnia wszelkiego rodzaju pieszczonych i pieszczących sprzęcików, — ogromna marmurowa patera stała zarzucona biletami wizytowemi, na których książęce i hrabiowskie korony i herby widać było.
W sypialni, której okno przysłonięte pół światła tylko dopuszczało do chorej, na łóżku już ubrana siedziała blada, ale może teraz piękniejsza jeszcze, niż była w całym blasku zdrowia, — Nera. W smutną jej twarzyczkę wpatrzywszy się, można było skamieniałemu w kontemplacyi tej piękności pozostać niewiedzieć jak długo.
Nera, dawniej żywa, uśmiechająca się, nie skąpa w słowa, dziecinnie i naiwnie zalotna, — teraz, jakby ją widzenie śmierci nagle ostudziło i odebrało do życia ochotę, — siadywała godzinami całemi milcząca, z kwiatkiem w ręku lub z myślami tylko własnemi, w rodzaju jakiegoś uśpienia. Rozbudzona, uśmiechała się, odpowiadała łagodnie, lecz widać było, że myśl była gdzieś ciągle daleko ztąd.
Belotti przychodził, usiłując ją rozgrzać i zachęcić do życia przyszłemi tryumfami, — słuchała
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/61
Ta strona została skorygowana.