wiedziano się razem, że w hotelu Francuskim ten książę zajmował maleńki jeden pokoik na górnem piętrze, a tak był ubogi, wyglądał tak odarto i opuszczony, że go zaledwie przyjąć tam chciano.
Był to człowiek już bardzo niemłody, a więcej jeszcze wyniszczony, złamany, zestarzały przed czasem jakiemś życiem, awanturniczem zapewne. Pomimo to, ruina wyglądała wspaniale i dumnie. Słusznego wzrostu, mało co przygarbiony, nie starzec, bo go tak zwać było trudno, ale rozbitek, miał w twarzy i obliczu, w wystąpieniu i ruchach coś tak pańskiego, iż mimo bardzo zaniedbanej odzieży, widocznego na nim niedostatku, — wrażał pewne poszanowanie. Obejście się ludzi zdawało mu się zupełnie obojętnem, tak jak wogóle to, co go tu spotykało.
Z wielką śmiałością i pewnością siebie kroczył, a zuchwałością odpierał najmniejsze względem siebie uchybienia.
Suknie stare, przenoszone, wytarte, kapelusz zmięty, obuwie zużyte, bielizna zaniedbana, — na pierwszy rzut oka niemal go do jednego z tych żebraków czyniły podobnym, którzy krążą, gdzie się odpadków po możnych spodziewają; ale ów Filipesco przy żebraczej powierzchowności miał dumę i imponujące obyczaje bodaj udzielnego książęcia.
W pierwszych dniach po przybyciu do Nizzy znikał stąd na dni całe, a z godzin wnosić było łatwo, że jeździł do Monaco i wracał stamtąd po gry zamknięciu. Owocem tych kilku dni pierw-
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/77
Ta strona została skorygowana.