dnego wrażenia. Utrzymywała, że się jej źle zrobiło. Na odartym podróżnym widok księżnej wcale nie okazał, aby mu ona była znajomą. Szedł dalej z tą pańską obojętnością, która mu ciągle i wszędzie towarzyszyła. Nie dziwiło go bowiem nic, nie budziło ciekawości, ani zajęcia. Z wielu rzeczy, interesujących innych, on się szydersko uśmiechał.
Znajomości nie robił żadnych, bo powierzchowność jego nie przyciągała nikogo ku niemu, — a on zdawał się nadto dumnym, aby ich szukać. Nie unikał jednak ani tłumnych zbiorowisk ludzi, ani ocierania się o dostojną elitę nicejską. Owszem, cisnął się na pierwsze miejsca zawsze, jakby mu się one należały. Parę razy spotkały go nieprzyjemne zajścia z tymi, którym sąsiedztwo tak nędznie wyglądającego człowieka nie przypadało do smaku, ale z nich wyszedł zwycięsko.
Gdy usta otworzył, poznać w nim mógł każdy kogoś, co żył wiele z ludźmi i wiedział, jak się ma odezwać do nich. Mówił wszystkiemi językami, tu najużywańszemi, doskonale, a wiele innych rozumieć się zdawał, bo czytywał dzienniki najniezrozumialsze innym, nawet nowo-greckie, nawet madziarskie.
Gdzieindziej postać taka byłaby z pewnością wiele o sobie mówić kazała, ale w Nizzy każdy dzień prawie daleko żywiej interesujące przynosił zagadki.
Z powodu, że Filipesco do klubu się wpisać zażądał, zwróciło to na niego uwagi trochę. Mu-
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/80
Ta strona została skorygowana.