to w niepamięć. Księżna jesteś tak grzeczną, że, oprócz poświadczenia o mojej osobistości, chcesz mi przyjść z pomocą. Nie odrzucam, ale cóż potem? Ja siebie znam. Wezmę, zjadłszy dobre śniadanie, pierwszy pociąg do Monaco i... będę szczęścia próbował. Miałem raz szesnaście tysięcy franków wygranych i byłem tak głupi, żem je na seryi już wyczerpanej zostawił. Dyabli... to jest krupier zagarnął.
Gdy to mówił, księżna z pośpiechem szukała po kieszeniach, zajrzała do szufladki, poszła do drugiego pokoju do biurka i przyniosła rulonik, w którym wprawne oko mogło pięćset franków się domyśleć. Podsunęła go księciu, który od niechcenia, obojętnie, ledwie głową skłoniwszy na podziękowanie, wsunął rulonik do kieszeni.
— Proszę być spokojną, — dodał, — że dokuczać nie będę. To nie jest w moim obyczaju i naturze. Nawet mścić się nie robi mi żadnej przyjemności, tego się zawsze los za nas podejmuje, prędzej czy później.
Ukłonił się zlekka i coraz żywszym krokiem pośpieszył do drzwi, w których kapelusz na głowę włożywszy, wyszedł, służbę stojącą pomijając z pańską miną.
Księżna stała długo, jak przykuta do miejsca, — potem padła na kanapę i zadumała się głęboko. Wśród tych myśli, które ją opanowały, twarz zapomniana jakby zmieniła się strasznie, zestarzała, pomarszczyła. Ktoby się jej przypatrywał w tej chwili, nauczyłby się z tego, że wola
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/88
Ta strona została skorygowana.