— Ta okropna katastrofa, z której pani tak szczęśliwie wyszłaś, powinna była jej oczy otworzyć. Czy warto codzień życie stawiać na kartę dla popisu z wdziękiem, odwagą i siłą, gdy natura wyposażyła ją na tłómacza myśli poetów, na wcielenie arcydzieł. Shakespeare, Wiktor Hugo domagają się od niej praw swoich. Pani masz talent wielki, możesz być na gwiaździstem niebie poezyi dramatycznej nową i świetną gwiazdą. Rachel, mogę to najlepiej poświadczyć, miała tylko cudowny instynkt; pani, — co łatwo poznać, — masz już więcej dziś, bo pojęcie i przeczucie warunków sztuki, masz uroczą powierzchowność, masz głos, masz geniusz i — miałabyś się zakopać w nędznym cyrku?
Nera słuchała ze spuszczonemi oczami pochwał felietonisty, który zawczasu tryumfował.
— Pozwól mi pani być tak szczęśliwym i wprowadzić ją w ten świat dla niej stworzony, dla którego jesteś stworzoną.
— A! panie, — odezwała się Nera, — ja na to pole walki wyjść nie mam odwagi! Nie zaprzeczysz, że to wszystko zdobywać potrzeba, a żeby zdobyć, nieodbite jest męztwo, ochota do boju i przekonanie, że on wypadnie zwycięsko. Mnie na ostatniem zbywa właśnie. — Oprócz tego, — dodała cicho, — mam zobowiązania względem Belotti’ego, które mnie czynią jego niewolnicą. Z nim ja jestem spokojną, tu zwycięztwo będzie łatwem, a obawa skręcenia karku dla mnie nie jest straszną, bo do życia nie przywiązuję wagi. Nic mi ono nie obiecuje.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/90
Ta strona została skorygowana.