nował restaurowania, jedzenie sobie sam przyrządzał i, i posługując się Miszką, nie potrzebował nikogo więcej.
Miszka, odarty łobuz, niepozorny, tak umiał mu służyć, czy on się nim posługiwać, że najtrudniejsze rzeczy dokazywał z jego pomocą tylko, a lepiej w Nizzy o miejscowych okolicznościach być informowanym, jak on, nikt nie był.
Nocami czasem, Miszkę zamknąwszy w magazynie, jak Arun-Alraszyd, wychodził na miasto, wciskał się, gdzie mu było potrzeba, i nie powracał bez plonu.
Ale to życie pracowite, niezmordowanego zajęcia, nie zdawało się go wcale czynić szczęśliwym; chodził zasępiony i chmurny, nikt go nie widział śmiejącym się. Poruszał się, chodził, pracował jakby z nałogu tylko.
Mówiliśmy już, że o ludziach, nawet o świeżo po raz pierwszy do Nizzy przybyłych, — Simon bardzo prędko miewał dokładne wiadomości. Dosyć mu było na tłomokach przybywających tu gości przeczytać, zkąd były wyprawione, aby po nitce do kłębuszka dojść, kto przyjechał, z jakim zasobem i czy mu kredyt dać było można.
Sam on lichwą się nie trudnił, ale z ręki jego podstawieni ludzie ułatwiali interesa i pośredniczyli. Kosztowne a trudne do sprzedania klejnoty stare często Simon dawał w pieniądzach i sam je potem kupował, zyskując podwójnie. Kombinacye były niezliczone, a zawsze szczęśliwe.
Dla kogo ten starzec złamany potrzebował tak się gwałtownie bogacić, komu to miał zosta-
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/10
Ta strona została skorygowana.