— Ale to raj jest ziemski! — mówił sapiąc.
— Któremu na wężach nie zbywa! — dodał książę.
W hotelu umył się tylko przybyły, i w koszuli siadł do śniadania.
Natychmiast dobroduszny wujaszek, in medias res wchodząc, począł swe przybycie tłómaczyć.
— Siostra moja, twoja ciotka, straciwszy dzieci, zapisała ci majątek, — rzekł — jedząc chciwie. Po zlikwidowaniu go znajdzie się około miliona franków, z których z założonemi rękami żyć może, kto sobie powie, że mu 40,000 rocznie wystarczy. Myślisz-że ty się kiedy upamiętać?
Właśnie jestem na drodze do tego, — odparł Filipesco. — Straciłem był wszystko, ale tak dalece wszystko, żem już nawet zegarka nie miał. Poczciwa, kapryśna fortuna dała mi znowu wygrać coś — około 300,000 franków i — chcę się ustatkować. Tak, będę się starał ograniczyć dochodem i nie tknę kapitału.
Argiropulo uściskał go.
— Dotrzymasz słowa? — spytał.
— Nie wiem, ale pragnę to uczynić, — dodał Filipesco.
— Ja ci z góry przywiozłem roczną twą intratę. Spadek jest w ziemi, ja opiekunem i egzekutorem, puściłem dzierżawą... Masz trzykroć, które też potrzeba oszczędzić, dojdziesz z niemi do pięćdziesięciu tysięcy dochodu, to rzecz wcale przyzwoita. Żyć już można.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/100
Ta strona została skorygowana.