— Matka się o nią upomni — zawołał Filipesco.
— Będzie więc musiała wskazać, gdzie ona jest — rzekł Simon — i dowieść mi, że ja ją wziąłem.
— Rachujecie na waszą zręczność i ostrożność — począł książę. — Ja także wierzę mocno, iż przebiegłością przechodzicie ją. Między nami powiedziawszy, znakomicie jest głupia, ale podrażniona sypnie pieniędzmi, a pieniądze wiele mogą. Postara się o urzędowe poparcie, z tytułu macierzyństwa.
— Tak, wywoła to proces, a my jej dowiedziemy, że swojem postępowaniem zaufania nie obudza i że jej żadna rada familijna, ani sąd opieki powierzyć nie może, bo sama sobą w ciągu życia opiekować się nie umiała.
— Więc proces i skandal — zapytał Filipesco.
— Nieuniknione — rzekł żyd spokojnie.
— Ale w procesie i moje świadectwo może coś znaczyć — wtrącił książę.
Simon milczał.
— Jeżeli książę wezwanym będzie na świadka — zamruczał po długim namyśle.
— Nie omieszkam mu służyć — dokończył Filipesco, podrażniony przyjęciem Simona.
To mówiąc, skłonił mu się, i krokiem bardzo wolnym, rozglądając się po magazynie, nie zwracając się już do starego, wyszedł ze sklepu.
Simon ścigał go oczyma ciekawemi, stał za parawanikiem dopóki go z oczów nie stracił, ruszył ramionami, i wrócił do swej kryjówki za ma-
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/104
Ta strona została skorygowana.