W tym roku miał studyować sztukę we Włoszech, a niecierpliwy — nie myślał o tem, że gorące lato miało mu te studya, jeżeli nie uniemożebnić, to przynajmniej utrudnić wielce.
Ostatni list zapowiadał przyjazd Edzia lada chwilę.
W każdym innym razie Lesław byłby się niezmiernie uradował temu jedynemu przyjacielowi — teraz, czuł niemal żal do niego, iż się musiał wstrzymać z wyjazdem do Paryża. Ale zarazem uczucie to jego samego tak zmieszało i upokorzyło, że się zawstydził i — nie poraz pierwszy — strach nim owładnął.
Był więc już tak dalece pod panowaniem jakiejś idée fixe (tak on to nazywał, aby po imieniu rzeczy nie mianować) — że gotów jej był poświęcić przyjaźń dla Edzia.
Podróż do Paryża usiłował umotywować bardzo zręcznie rozmaitemi atrakcyami stolicy, ale w istocie one dla niego nigdy nie miały żadnej siły — żadnego powabu. Ciągnęła go tam nadzieja widzenia Nery.
Nadzieja zaś ta — ściśle biorąc, była tak niezmiernie wątłą, że on sam niewiele na nią rachował. Gdzie jej miał szukać w tym olbrzymim Paryżu, niemając najmniejszej wskazówki? Jedyną osobą, która mu dać mógła jakąś wiadomość o Nerze, była chyba siostra miłosierdzia Natalia, ale na samą myśl żądania od niej czegoś podobnego, Lesław się rumienił, jakby popełnił świętokradztwo.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/107
Ta strona została skorygowana.