Łatał się naówczas pożyczkami, lichwą, zastawianiem kosztowności swych, wszelkiemi godziwemi i niegodziwemi sposoby.
Teraz właśnie przyszła na niego taka godzina, — trzeba było udawać obojętność i brawować, a kasa się wyczerpała ostatecznie. Na Nerę zaś i rychłe jej wystąpienie wcale tak prędko liczyć nie mógł.
Zręczny i przebiegły, wiedzący, czem kogo ująć i obałamucić, Włoch-Francuz znał Nizzę doskonale i tu mu stosunkowo łatwiej sobie radę dać było, niż gdzieindziej.
Właśnie tego wieczora, gdy się Lesławowi goście rozchodzili pod wrażeniem oświadczenia Pudłowicza, że losem Nery chce się zająć, — Belotti W małej kawiarence, do której uczęszczali najwięcej słudzy wielkich domów, sami na panów wyglądający, siedział zadumany nad szklanką absyntu.
Pił, oglądając się niespokojnie, jakby na kogoś oczekiwał, i już drugą porcyę niebezpiecznego napoju rozpoczynał, a nikogo widać nie było.
Noc zapadła na podwórzu, gaz zapalono w kawiarni, przy stoliczkach słychać było stukanie kostek domina i rzucanie kartami, w kawiarni robiło się coraz duszniej i dymniej. — Belotti się niecierpliwił straszliwie.
Naostatek tylnem wejściem wciskający się ostrożnie ukazał się mężczyzna olbrzymiego wzrostu, dzikich rysów twarzy, atleta jakiś, z bardzo małą głową na ogromnych piersiach i ramionach, za którym maleńki, przygarbiony sunął staruszek
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/12
Ta strona została skorygowana.