brymi przyjaciółmi, braćmi, co nie mieli nic dla siebie skrytego, — była jakby pewna nieufność i obawa. Lesław ukrywał swój niepokój o Nerę, Edzio niepokój o kuzyna, którego sądził niebezpiecznie rozmarzonym. Obaj dosyć zmęczeni rozeszli się, a Edward, pomimo, że chciał spocząć, bardzo potem długo chodził po swem mieszkaniu, rozmyślając.
Nie ulegało wątpliwości dla niego, że ten poczciwy, dobry, bojaźliwy, a aż do pedantyzmu prawidłowy w życiu całem Lesław, był zakochany.
W każdym innym jego wieku młodzieńcu, — wypadek ten byłby bardzo pospolitym i nie wzbudzałby obawy żadnej. Ale Edzio znał kuzyna, — dla Lesława taka pierwsza miłość spóźniona, — była rzeczą groźną.
— Dla nas to nic, — mówił sobie Edzio, — my wszyscy zaledwie wyszedłszy z dzieciństwa, mieliśmy miłość szczepioną jak ospę, — nie chorujemy więc na nią tak gwałtownie, — ale Lesio! Lesio, i to jeszcze w tak osobliwych warunkach!...
Edzio bardzo długo się nad tem zastanawiał, czy — w pół seryo, na pół żartem nie był obowiązany ostrzedz o tem matki Lesława, albo, czy nie należało mu wyrzec się lub odłożyć artystyczną podróż, a zostać przy chorym (tak go nazywał), — czy chorego gwałtem wziąć z sobą, aby go stąd wyrwać?
Dobre serce Edzia może trochę przesadzało niebezpieczeństwo, na jakie kuzyn był narażony,
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/125
Ta strona została skorygowana.