ale, znali się od dzieciństwa, Edzio czuł, że ten zimny na pozór i tak prawidłowy Lesio, gdy go raz namiętność opanuje, — da się jej zaprowadzić bardzo daleko.
Z tym niepokojem, niepewien co pocznie, Edzio zasnął i śniło mu się, że Lesława ratował tonącego, ale mu się wyrwał z rąk i sam gdzieś dalej na głębinie wypłynął.
Lesław także dumał długo, długo zasnąć nie mógł. Rzecz szczególna, rozmowa z Edziem, w której on ciągle potrącał o Nerę, o miłostki, o sprawy młodości i t. p., zamiast uspokoić, onieśmielić Lesława, wlały mu jakieś męstwo, którego wprzódy nie czuł w sobie.
To, o czem dawniej mówić nie śmiał i myśleć się obawiał, — w rozmowach z Edziem straciło swą świeżość i obawę, jaką wrażało; Lesław czuł się usprawiedliwionym, że fantazya go opanowała, widział, że miłostki i miłość, — wszystko to w życiu było nieuniknione.
— Nie mogę być istotą wyjątkową, — tłómaczył się sam przed sobą. — Nikt mi tego za złe wziąć nie może...
Skutkiem rozmysłów było, iż Lesław (czego się sam wstydził przed sobą) postanowił do podróży do Paryża się nie przyznawać przed kuzynem, aby — się od niego uwolnić! On, on co Edzia tak kochał, — teraz, rad się był go pozbyć.
W Paryżu miał Nery odszukać.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/126
Ta strona została skorygowana.