Kilka dni jeszcze zostali tak z sobą razem a Edzio nie mógł się zdobyć na nic stanowczego. Obawa o Lesława nie ustawała.
— On sam siebie nie zna, — mówił sobie kuzyn. — Jestem najpewniejszy, że zaledwie ja odjadę, on znajdzie doskonały pretekst udania się do Paryża. Ludzie tak bojaźliwi i skromni, jak on, gdy raz dadzą się opanować namiętności, idą potem daleko dalej, niż my.
Zaczął się wahać teraz Edzio, — czy mu nie wypadało ostrzedz — żartobliwie, rodziców Lesława, szczególniej matki. Było to zdradą, ale kuzyn wyobrażał sobie, iż zakochanemu Lesiowi groziło niebezpieczeństwo wielkie, a że był zakochanym, to nie ulegało wątpliwości. Edzio o tem był przekonany, a milczenie w ostatnich dniach, unikanie wspomnienia Nery, utwierdzało go w tem przekonaniu.
Pierwszy raz w życiu ci przyjaciele serdeczni, którzy dawniej ze wszystkiego się spowiadali sobie, — znaleźli się w konieczności tajenia i niemal oszukiwania.
Edward począł dowodzić kuzynowi, że, za miast tak wcześnie szukać powietrza morskiego, — powinien był jechać do kraju, do rodziców i tam spocząć, a starych, przywiązanych do niego, uszczęśliwić.
— Nie mogę tego uczynić, — przerwał Lesio — bo matka mi najwyraźniej zakazała. Oboje mają do mnie jesienią przyjechać do Nizzy. Wolę ich tu ściągnąć, aby się rozerwali i wy-
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/129
Ta strona została skorygowana.