Odwiedziny te kuzyna, — przypadkowe zupełnie, bo my wszystko w życiu nazywamy przypadkiem, — miały wpływ niezmiernie wielki i stanowczy na Lesława. Budząca się miłość dla Nery, gdy Edzio przybył, — była na tym stopniu rozkwitu, że się jeszcze rozwiać i rozpłynąć mogła. Lesław walczył z sobą, wstydził się. Rozmowy z nierównie śmielszym rówieśnikiem i przyjacielem, — zamiast go onieśmielić, strwożyć, — nadały mu śmiałość, popchnęły dalej.
Edzio mówił o miłostkach, miłości i t. p., jako o nieuniknionych życia koniecznościach, — znajdował je naturalnemi; lękał się w nich tylko ostateczności, — nierozważnego małżeństwa, ale — Lesio ruszał ramionami. Gdzież tu o małżeństwie mowa być mogła?
A zatem trochę sobie pozwolić... mógł bezpiecznie Lesław, w tem go mimowolnie utwierdził Edzio...
Skutek nawracania był najzupełniej przeciwny zamierzonemu.
Lesio oswoił się z tem, co mu niedawno wydawało się strasznem...
Siadł więc do wagonu, aby odprowadzić kuzyna do Tulonu, — uściskał go tutaj najserdeczniej, a sam tejże nocy wrócił do swej willi Leliwy. Nazajutrz rano oznajmił służbie, iż na dni kilka lub kilkanaście wyjedzie do Paryża i nie bierze z sobą nikogo, oprócz starego sługi.
Przybywszy do Paryża, bezmyślnie jakoś poszedł za radą O’Walla Lesio i stanął w Grand--
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/131
Ta strona została skorygowana.