Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/136

Ta strona została skorygowana.

wiać do teatru, do którego ja nie czuję powołania, przekonywam się o tem coraz mocniej. Teatr jest Baalem, który ofiary swe pochłania. Cudem mogła na tym stosie ofiarnym wyżyć tak długo panna Mars, — biedna Rachel przypłaciła życiem. Poświęcenie to dla sztuki pojmuję, — dodała Nera, — lecz potrzeba, aby ku niemu zmuszał ten głos wewnętrzny, którego ja w sobie nie czuję. Sztuka pociąga mnie w inny sposób, nie do tworzenia, ale do napawania się nią...
Lesław był tak natrętnym, a raczej tak nieopatrznym, że pozostał w loży może nazbyt długo, i nie wyszedł aż po czwartym akcie, rozmarzony i upojony.
Nera podała mu rękę na pożegnanie i — powtórzyła swój adres. Było to zaproszenie. Lesław wyszedł tak szczęśliwy, jak nigdy nie był w życiu! Drzwi loży zaledwie się za nim zamknęły, gdy pułkownikowa z pośpiechem zbliżyła się do Nery.
— Przebaczcie mi, — rzekła — jestem niemal przestraszona. Przyjęliście w sposób tak dziwnie uprzejmy tego młodego pana.
— A! — roześmiała się Nera, przybierając zarazem bardzo poważną postawę, — musicie się z tem obyć, kochana pułkownikowo, że ja wrażeń swych nie kryję. Ten młody hrabia polski jest mi od pierwszego poznania tak sympatycznym...
— Że nie powinniście się z tem zdradzać — przerwała pani de la Porte. — Mężczyźni są tak zuchwali.