— Ale nie on, — odezwała się Nera. — Nie znacie go. Mnie przytem nie grozi, wierzcie mi, najmniejsze niebezpieczeństwo, bądź pani spokojną. Nawykłam do czuwania nad sobą i nie przejdę granicy, jaką mi poszanowanie godności własnej zakreśla. Hrabia Lesław nie podobał się wam? — spytała w końcu.
Pułkownikowa, postrzegłszy, że krok uczyniła fałszywy, chciała się cofnąć.
— A! widziałam go po raz pierwszy, — odparła, — i owszem, ma bardzo dystyngowaną powierzchowność, ale z troskliwości o was...
Nera zlekka ścisnęła jej rękę.
— Wierz mi, kochana pani, — rzekła, — że długie moje sieroctwo, wszystko to, przez co przechodziłam, tak mnie wiele nauczyły.
Pani de la Porte zamilkła smutnie. Przypomniała sobie teraz, iż w instrukcyi swej stary Simon zapowiedział, aby się Nerze w niczem nie sprzeciwiała.
Resztę opery obie dosłuchały, nie poczynając już rozmowy, ale pułkownikowa nadto miała doświadczenia życia, aby nie widziała, jakie wrażenie odżywiające na Nerze uczyniło ukazanie się hr. Lesława, o którym ona nic a nic nie wiedziała.
Polski hrabia dla niej naturalnie wydawał się nieszczęśliwym wygnańcem, który nic oprócz tytułu nie uratowawszy, poluje na posag. Takim go sobie wyobrażała.
Zdziwiła się wielce, dowiadując od Nery przy herbacie, że ten nieszczęśliwy miał willę w Nizzy,
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/137
Ta strona została skorygowana.