Na bilecie wizytowym O’Walla znalazł też zapowiedź rannych jego odwiedzin, w sprawie niesłychanej wagi!!
Belotti niewielkie obu tym pismom przypisywał znaczenie; daleko mocniej go obchodziła zagadkowa groźba lichwiarza i przypuszczenie, iż Nera mogła znaleźć rodzinę i naturalnych opiekunów. W nocy mu to, pomimo absyntu, zasnąć nie dało... i zerwał się wcześniej, niż zwykle, na nogi nazajutrz, a niemając co robić, poszedł około koni swych i stajni gospodarzyć z Marcelim.
Tu się tak zapomniał, że O’Wall, nie znalazłszy go o naznaczonej godzinie w mieszkaniu, co w pasyę niemal wprawiło Francuza, jako rodzaj lekceważenia jego potęgi — pobiegł mu głowę zmyć do cyrku.
— Niepodobna, — zawołał już zdala, podchodząc do dyrektora — niepodobna, ażebyś biletu mojego nie otrzymał, jakżeś mógł, śmiał nie czekać na mnie?
Belotti począł się tłomaczyć. Francuz go słuchać nie chciał.
— Powinieneś wiedzieć, — zawołał, — z kim masz do czynienia. Nie jestem pierwszym lepszym, któremu się każe latać za sobą. Godziny moje drogie. Waćpan nie umiesz żyć z ludźmi.
Dyrektor powtórnie się uniewinniać zaczynał, gdy O’Wall mu przerwał gwałtownie.
— Waćpan nie wiesz, jaką mu nowinę przynoszę, — rzekł, — los tej nieszczęśliwej, a interesującej Nery, jest rozstrzygnięty, — i waćpan na tem zyskujesz, bo zostaniesz wyindemnizowany. Mi-
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/22
Ta strona została skorygowana.