— Chodźmy do Nery, — rzekł, zmieniając rozmowę, — chodźmy.
— Służę panu!
Wyszli ze stajni, i w milczeniu skierowali się ku hotelowi.
Belotti, któremu szło o to, aby się widzieć z Nerą, posunął się przodem, rozkazując zaanonsować siebie z pilnym bardzo interesem.
W saloniku nie zastali nikogo, na stole rozłożona leżała książka, ale zajrzawszy w nią ciekawie O’Wall, niewiedząc, że siostra miłosierdzia ją tu porzuciła, — skrzywił się mocno.
Zamiast Nery, której niecierpliwie oczekiwali, wsunęła się na palcach, z ręką na ustach siostra Natalia. Niespokojnie podszedł ku niej Belotti i O’Wall.
— Chora? — zapytali oba razem.
— Chora może nie jest, — odparła siostra po cichu, — ale zmęczona bardzo i potrzebuje spoczynku, który doktór zaleca, a dać jej go nie chcą, nawet na dni parę. W tej chwili się zdrzemnęła.
Siostra mówiła to, gdy w progu ukazała się Nera, piękna jak anioł.
Szła krokiem powolnym, uśmiechając się i przywitała naprzód bliżej stojącego Belotti’ego, potem O’Walla.
— Nastraszyła nas siostra Natalia, — odezwał się Francuz, — ale widzę, że to tylko dobre jej serce i troskliwość znalazły panią tak znużoną, — wyglądasz jak rozkwitła różyczka.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/25
Ta strona została skorygowana.