Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/27

Ta strona została skorygowana.

— Jestżem już tak nieszczęśliwą, że pierwszy lepszy nie znając mnie, nie pytając — może sobie przywłaszczać prawo opiekowania mną, rozporządzania?
O’Wall usta zacisnął.
— Przecież to nie jest żadne niebezpieczeństwo, ale dowód, że pani na współczucie zasługujesz, — odparł. — Pudłowicz jest milionerem, ofiara, którą czyni z dobrego serca, dla niego nie ma znaczenia, a pani zapewnia niepodległą przyszłość.
— Za pozwoleniem, — przerwał Belotti. — Numer pierwszy, Pudłowicz, a ja mam numer drugi, którego nazwiska jeszcze wymówić mi niewolno, ale ten upomina się o pannę, jako jej krewny.
— Krewny? mój? — krzyknęła Nera, ale na to potrzeba dowodów!
— Bezwątpienia, — rzekł Belotti, — ten krewny chce mnie także indemnizować, chociaż, zdaje mi się, że z nim trudno się będzie ułożyć.
— Ale któż to jest? — przerwała Nera.
— Dowiesz się pani wkrótce, jabym może i nie wspomniał o tem, ale wolę ją uprzedzić, bo się to nie ukryje, — rzekł Belotti.
Zadumała się Nera głęboko, — łza się jej kręciła pod powieką, — siedziała smutna jak noc.
— W tem wszystkiem jest coś dla mnie tak upokarzającego, — odezwała się, — że milejby było pracować i mrzeć głodem o własnych siłach.
O’Wall poruszał ramionami.
— Bądź pani, — rzekł spokojnie, — praktyczną, zostań na wysokości wieku, nie marz o sielan-