Tymczasem O’Wall wychodził kwaśny z hotelu, a dyrektor cyrku, nową myśl powziąwszy, chciał go zużytkować. Postanowił, aby działali razem — i jeden drugiemu nie przeszkadzał, a szło o to tylko, aby Belotti wyzyskał szczęśliwy dla siebie skład okoliczności. Życzył on dobrze Nerze, wielbił ją, unosił się nad nią, ale nie mniej chciał na niej zarobić.
Rozpoczął więc wywód długi, jak jego zdaniem z Nerą postępować było potrzeba, — i ciągnął z sobą zadumanego felietonistę, który tymczasem układał w głowie korespondencyę do Figara, — gdy przyszło im pomijać sklep antykwarski Simona.
On sam smutny, zadumany stał w progu, Belotti postrzegł go i poznał. Stary chciał się cofnąć, było zapóźno. Poszeptawszy coś na ucho Francuzowi, Belotti wtargnął do magazynu. Simon miał z początku zamiar zaprzeć się osobistości swojej, ale poczuł zaraz, że Belotti przy obcym kimś o interesie mówić nie będzie.
O’Wall słyszał wiele o oryginalnym tym lichwiarzu. Simon wcale nie miał wyobrażenia o znaczeniu, wpływie i stanowisku felietonisty.
Po wnijściu do sklepu, Belotti począł się tak w nim rozglądać, jakgdyby czegoś szukał i spodziewał się tu znaleźć. Simon stał, okazując trochę niepokoju. O’Wall miał czas przypatrzeć się człowiekowi, którego usiłował przeniknąć.
— Czego panowie życzą sobie? — sucho i obojętnie zapytał w końcu Simon. Dyrektor miał
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/29
Ta strona została skorygowana.