napełnić. Ty jeden ją znasz! Przyszedłeś, jakby cię sam Pan Bóg mi zesłał... Radź! pomóż!
Gdy to mówił Simon, stare, zagasłe oczy jego nabierały blasku, cała twarz pomarszczona mieniła się uczuciem, był jakby w gorączce.
— Opowiadałem ci to, — dodał Simon. — Wiesz, jak straciłem jedyne dziecko moje, córkę, która mnie zawiodła, zdradziła, którą przekląć i odtrącić musiałem. Bóg jeden wie, ile mnie starań kosztowało, aby dojść i dośledzić, co się stało z jej dzieckiem, które ona porzuciła, oddała w ręce cudze, czy też jej odebrano... Nie mam na świecie nikogo, oprócz tej wnuczki. Ona też stoi jedną nogą na zgubnej drodze... chcę ją ratować... Tą wnuczką moją jest — Nera...
Przybyły słuchał z ciekawością natężoną, chciał przerwać, stary mówić mu nie dawał.
— Ja jestem rodzonym jej dziadem, ja mam prawo opieki nad nią. Ona jest niepełnoletnią, a wszyscy się chcą opiekować, pochwycić mi ją, odebrać, aby ją zgubić, — ja pragnę obronić, ja muszę ją ratować!
— Powoli, — przerwał zimno przybyły, rękę kładząc na ramieniu Simonowi, — powoli... Wszystko się może dać zrobić, bo masz w ręku narzędzie, które nawet w braku prawa dozwala zrobić, co kto chce, na naszym świecie, — tem łatwiej, gdy, jak tu, prawo istnieje. Jeżeli jesteś jej dziadem, możesz żądać ustanowienia rady familijnej dla opieki nad nią, a sam będziesz jej głową. W braku rodziny, do rady możesz powołać, kogo zechcesz, a ja ci się pierwszy nastręczam
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/33
Ta strona została skorygowana.