Daleko chłodniej biorąc sprawę tę, Salmon zażądał papierów naprzód, potem objaśnień. Stary cały portfel najdziwaczniejszych korespondencyi rzucił mu na stół. Była to historya poszukiwań za wnuczką i owe dowody, o które się prawnik dopominał.
Zagmatwane dochodzenie nie pozostawiało wątpliwości w ostatku, że Nera była wnuczką Simona.
— A dlaczego ja się o nią lękam? — dodał w końcu stary, — i to ci muszę zwierzyć. Ta córka, której ja się wyrzekłem, a która dziecko własne porzuciła na łaskę obcych, — ona jest tutaj, ona może poznać, domyśleć się w Nerze swojego dziecka, teraz je chcieć odzyskać i zgubić je, tak, jak sama siebie zgubiła, zwalała... spodliła... Widziałem ją, mówiłem z nią, ale dla niej serce mi się zakrwawione przez nią nie poruszyło. Jej znać nie chcę, nie mogę!
— Któż ona jest? — zapytał Salmon.
Simon się zawahał, obejrzał wokoło, zawstydził, niemal po cichu wyszeptawszy nazwisko:
— Nikopulo!
Salmon, zdziwiony, porwał się z siedzenia.
— Tak, — rzekł stary, — wyszła potem, porzuciwszy pierwszego uwodziciela, za na pół szalonego Greka, który dziś zupełnie już oszalał i zdziecinniał. Nieszczęśliwą jest, chociaż napozór na niczem jej nie zbywa. Mówią, że jest bogatą, czy udaje, że nią jest, nie wiem, ale, gdyby
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/37
Ta strona została skorygowana.