— Któż to jest? — przerwała Nera.
Salmon musiał pomyśleć, jak ma ułożyć odpowiedź.
— Naprzód muszę określić jego położenie, — odparł. — Jest to człowiek więcej, niż dostatni, — można go nazwać bogatym. Rodziny, oprócz was, niema żadnej. Wprawdzie, ani rodem, ani położeniem w społeczeństwie pochlubić się nie może. Należy do średniej klasy, handel był i jest jego zajęciem, ale to nie przeszkadza, by możniejszym nie był od książąt i hrabiów wielu.
— Nazwisko? — przerwała Nera, — nazwisko?
— Ono wam nic nie powie, — rzekł Salmon. — Zowie się Simon i jest starożytnikiem. Sklep jego nieraz widzieć musieliście, a może i jego samego.
Nera wstrząsnęła głową, milczała. Salmon mówił dalej:
— Belotti rości sobie jakieś pretensye.
— Rachował na mnie i wydawał dla mnie, — przerwała Nera. — Czuję się mu dłużną.
— Spłacimy Belotti’ego, — rzekł chłodno Salmon. — Ale naprzód chcesz pani widzieć starca?... Ma on tu przyjść?
— Nie, ja idę do niego, — namyślając się, z powagą odezwała się Nera i wstała. — Tak jest, czekaj pan chwilę, narzucam na siebie, co potrzeba do wyjścia, i służę mu.
Salmon nie miał nic przeciw temu, ale, widząc ją bladą, drżącą i chwytającą to stolik, to
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/40
Ta strona została skorygowana.