wiedzi obawiała, ale nie mógł skłamać i znajdował właściwem odrazu choćby gorzką powiedzieć prawdę.
— Tak jest, — rzekł spokojnie. — Simon jest, jak ja, — Izraelitą, chociaż matka jej — wiary ojców się wyrzekła. Religia zresztą — w oczach starego nie będzie do stosunków zawadą żadną. Simon się jej trzyma ściśle aż do najmniejszych i przestarzałych obrzędów, ale rozumie to dobrze, że mozaim mógł być podstawą wszystkich niemal wiar w jednego Boga, nie będąc ostateczną ich formą.
Nera słuchała z ustami zaciśniętemi, z oczyma biegającemi żywo — i nie poruszała się z miejsca, jakby potrzebowała się uspokoić, oswoić z tem, co usłyszała.
Salmon nie mógł odgadnąć jej myśli, zaczynał się obawiać, aby się nie zawahała iść z nim dalej.
W tem westchnienie wyrwało się z ust Nery i, jakby na siłę się zdobywając nową, odezwała się krótko i stanowczo:
— Idziemy!
Odległość od hotelu do sklepu Simona nie była zbyt wielką. Dziewczę szło z początku krokiem bardzo żywym, ale teraz zwolniło pochód ten i, uspokojone, napozór ostygłe, — towarzyszyło dalej Salmonowi.
Zatrzymała się raz jeszcze.
— Panie mój, — rzekła głosem spokojnym. — Idziemy do... pana Simon, do jego sklepu, czy do mieszkania?
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/43
Ta strona została skorygowana.