sklep modniarki, — przed sobą na drugim rogu skład szkła i porcelany, — ale nie była nawet pewną, gdzie się znajdowała, tak serce jej biło i myśli wirowały dziwaczne. Sieroctwo jej, osamotnienie miało więc nagle skończyć się i z ułudnych marzeń wprowadzić ją w rzeczywistość — niezrozumiałą, niepewną.
Stary ten dziad mógł być despotą, a ona żadnemu despotyzmowi poddać się nie miała woli. — Miałżeby prawo zmusić ją do czegokolwiekbądź?
— Nie! — na to by się zgodzić, — uledz temu nie mogła. Stała tak, niepokojąc się, gdy cień przemknął się przed nią — i cichy, nieśmiały głos ją pozdrowił.
Drgnęła, usłyszawszy go. Lesław stał przed przed nią z kapeluszem w ręku.
Skłoniła mu się z wymuszonym nieco uśmiechem. Widocznie zawiązywać rozmowy nie miała ochoty, ale hrabia, widząc ją samą, czuł się w obowiązku zapytać, czy nie może jej w czem usłużyć?
— Dziękuję panu, — odpowiedziała mu szybko. — Czekam.
Z twarzy jej Lesław mógł poznać łatwo, że to oczekiwanie miało jakieś poważne znaczenie, — i, choć litość i współczucie wstrzymywały go, — uczuł, że powinien się był oddalić.
W tejże chwili prawie, zdyszany garbus, nieznany hrabiemu, nadbiegł dając znaki, że mieli iść dalej. Z kierunku wskazanego domyśleć się mogła Nera, że szli tym razem do biura notaryalnego.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/45
Ta strona została skorygowana.