Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/50

Ta strona została skorygowana.

— Jak sen się to wszystko wydaje! — zawołała poruszona. — Wiecie życie moje, boście, szukając mnie, na ślady jego natrafić musieli, — i to więc dla was zrozumiałe, że nowy taki zwrot w tym losie, co mną rzucał tak dziwnie, wydaje mi się... nie wiem, czy cudem, w porę przychodzącym dla ratunku, czy jakąś próbą, czy jakiemś złudzeniem, co się rozwieje...
— A! a! — przerwał Simon, weselej obracając się ku niej. — To nie jest złudzenie żadne... Jesteś moją wnuczką, a oto ten Salmon, przyjaciel mój, brat mój, poświadczy wam, że to, co ja przyrzekam, tego dotrzymać mogę. — Widzicie, jak nędznie wyglądam; ludzie wam powiedzą, że jestem biednym kupczykiem, który bogatych spekulantów prowadzi interesa i ma albo niewiele, lub nic, Salmon zaś pokaże dowody, że (tu się obejrzał, głos zniżając) ja mam dla was miliony i żałować ich nie będę, a pókim żyw, dorobię jeszcze...
Nera milczała, w ustach jej zasychało, w oczach się ćmiło.
— Bierzcie mnie więc, — westchęła, schylając się do jego ręki. — Ja milionów nie potrzebuję, tylko swobody... tyle, ile wymaga niezależność od ludzi i zaspokojenie nałogów, do których się — niestety, — przywiązało!
— A! a! — przerwał Simon. — Ja wam na nic żałować nie będę. Wszystko, co mam, to dla was.
— Pierwszym ciężarem, jaki wam z sobą przyniosę, — poczęła Nera po krótkim namyśle, — jest wykupienie mnie z niewoli. Wiem, że dyre-