Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

ciem miłości rodzicielskiej, której Nera w życiu nie doznała.
Kochano ją, — jak ptaszka i pieska zabawnego, a nie jak własne dziecko i cząstkę krwi swojej i ducha.
Simon potarł ręką po czole.
— Siadaj, — rzekł, złożywszy pocałunek na jej głowie, — mówmy. Mamy wiele do mówienia. A! tak wiele, a tak pilnych rzeczy, iż nie wiem od czego poczynać. Mówiłem ci, że masz matkę — ale nie chcę, abyś ją znała. Pieszczoty jej nawet byłyby dla ciebie trucizną. Występną jest, że rzuciła mnie, ale czemże to wobec wyrzeczenia się dziecka? Wszystkobym jej przebaczył, tego nie mogę — nie!!
Salmon, który dotąd siedział milczący, kaszlnął, aby na siebie zwrócić ich uwagę.
— Bardzo jestem szczęśliwy, — odezwał się, — że wszystko się tak złożyło łatwo... że niema trudności i zdań różnicy, ale nie potrzeba zapominać, że panna Nera jest tu, w Nizzy, — dopóki coś innego nie oderwie od niej ciekawości i zajęcia gorączkowego przedmiotem ogólnego interesu, że są ludzie, co gotowi byli dla niej do największych ofiar, — co śledzą każdy krok. Zmiana położenia, jakakolwiekbądź, będzie przedmiotem tysiąca domysłów, plotek, przypuszczeń. Potrzeba z góry obmyślić, jak macie postąpić, gdzie i kiedy wyjechać, bo, mojem zdaniem, oddalić się ztąd, i to conajrychlej — jest koniecznością.
— Jednakże, — odezwała się Nera z godnością, — nie chciałabym uciekać, zostawiając po za