w hotelu, zatopioną była w naśladowaniu Chrystusa, — wpadł tu Belotti. Wiadomość o wyjściu Nery mocno go poruszyła. Siostra Natalia nie wiedziała nic więcej nad to, że interes był pilny. Dyrektor z początku myślał tu oczekiwać na nią, — zmienił potem postanowienie i wyszedł śpiesznie. Usiedzieć w miejscu było mu trudno.
Wybiegł z hotelu, nie wiedząc, co ma począć z sobą. Istota, na której on tak wielkie pokładał nadzieje, — z rąk mu się wyślizgała. Bądź co bądź, przewidywał, że mu ją ktoś odbierze, i że tylko o indemnizacyi myśleć może. Szło o to, do jakiej wysokości miał ją podnieść. Żądać zawiele było niebezpiecznem, zamało nie prowadziło do niczego, — miał długi, Nera w istocie kosztowała go wiele, a to, co mu przyniosła, nie liczy się. Stał na rozdrożu.
Stan ten niepokoju tak go wyczerpał, iż, wpadłszy do pierwszej lepszej kawiarni, zażądał koniaku, wypił go duży kieliszek — i dopiero po nim w głowie mu się rozjaśniać zaczęło.
Stał właśnie we drzwiach, gryząc konwulsyjnie cygaro, które miał zapalić, gdy Salmon, szukający go, pochwycił za rękę niespodzianie.
— Bardzo szczęśliwie, że was spotykam, — odezwał się adwokat, — mam interes i proszę was z sobą.
— Dokąd?
— Do mego biura. Domyślicie się łatwo, — dodał Salmon, — że idzie o porozumienie się względem panny Nery. Dziad jej, który złoży wam dowody, że nim jest istotnie, chce się zająć jej
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/60
Ta strona została skorygowana.