Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/64

Ta strona została skorygowana.

koić... Dodatkowo kładę warunek, aby o tem wszystkiem świat nie wiedział. Pan możesz grać rolę bezinteresownego dobroczyńcy.
Belotti skłonił głową.
— Jeżeli przyjdziemy do układu, o czem wątpię, — dodał, — bo suma jest poprostu śmieszną.
Salmon ani drgnął.
— Cest à prendre ou à laisser, — powtórzył spokojnie. — Możesz pan przyjąć lub odrzucić.
Dyrektor, chcąc nastraszyć adwokata, porwał za kapelusz, ale go zaraz rzucił znowu na biurko i przyjął ofiarowane cygaro.
Rozwiązały mu się usta. Począł narzekać, boleć, — liczyć, ciągle spoglądając na Salmona. Ten palił cygaro i siedział nieruchomy.
Parę razy jeszcze powtórzyło się branie i rzucanie kapelusza. Salmon dawał mu się wyburzyć i znużyć.
Widząc tak nieporuszonym prawnika, Włoch zaczął mięknąć, przeszedł do drobnostek, rachunku hotelu, doktora, siostry miłosierdzia i t. p.
Po krótkim namyśle Salmon się zgodził na przyjęcie tych rachunków, podniósł swą ofiarę o dziesiątek i wstał z krzesła.
— A zatem? — spytał.
Belotti, nie odpowiadając, wtrącił, że z pewnością Nera ulubionego konia zechce zatrzymać, ofiarował się go sprzedać, choć to także była cyrku ozdoba. Cenę oznaczył wysoką.
Salmon chciał to odłożyć do widzenia się z Nerą, ale Belotti oświadczył, że wszystko je-