— Bogaty! — powtórzył Belotti, — bogaty, to starczy za wszystko.
— Familia! — powtórzył felietonista szydersko, — familia, która daje się dziecięciu przez lat kilkanaście tułać bez opieki, a teraz dopiero przychodzi się o nią upomnieć.
Belotti ruszył ramionami, chciał pożegnać się i odejść. O’Wall wziął go pod rękę i puścił się z nim razem ku hotelowi.
Wieczorem dnia tego wielka nowina poruszyła cały ten światek, tout Nice, który się tak żywo zajmował Nerą.
Nikt nie wiedział nic pewnego, oznaczonego, — jasnego, ale nikt nie wątpił, że w losie tej gwiazdy cyrku zapadł jakiś zwrot tajemniczy. Większa część domyślała się w tem czynności Pudłowicza, chociaż on gniewnie się odprzysięgał i klął, że jego ofiara odrzuconą została, że nim pogardzono... Złośliwi posądzali nawet hr. Lesława, chociaż żadnej płochości nigdy nikt nie mógł mu zadać.
W znalezioną rodzinę nikt nie chciał uwierzyć. Dyrektor Belotti zewsząd natarczywie napastowany, tłomaczył się tak niezgrabnie, iż drażnił tylko ciekawość.
W teatrze chodzono od loży do loży, szepcąc i polując na plotki.
Znaczniejsza część bolała nad losem Nery, nie rozumiejąc tego zniknięcia ze sceny inaczej, jak jakiemś zapędzeniem się.
Wszystkie starania dobadania się prawdy, — na niczem spełzły.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/68
Ta strona została skorygowana.