Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

Podniósł oczy na nią — siedziała milcząca i chmurna.
— O ile wiem — dodał. — Papa Simon miał córkę jedną? nieprawdaż.
Zwolna potakującym ruchem głowy potwierdziła to zapytana.
— Wnuczka więc Simona — mówił dalej, zniżając głos Filipesco — jest córką pani?
Odchrząknął wyraziście.
— Ale ja nic nie wiem jeszcze — nie rozumiem — wybuchnęła nagle i z niespodzianą gwałtownością księżna. — Cóżeś Waćpan zrobił z tem dzieckiem. Zostało przy nim, przy ojcu... nie miałam powodu być niespokojną. Cóż się z nią stało?
— Cierpliwości, ja się wytłómaczę — odparł przybyły. — Przyznasz księżno, znając mnie i mój sposób życia, że ja podejmować się wychowania panienki — nie mogłem. Było to wprost niepodobieństwem. I tak już moja krew w jej żyłach płynąca, była dość niefortunną spuścizną. Więc, gdy ta śliczna pani, którą poznałem później i przybrałem w zastępstwie za nią, rozmiłowała się w córce mojej, podjęła się ją psuć i pieścić — nie myślałem jej odbierać, ani się o nią upominać. A gdyśmy się z tą towarzyszką rozstali — bo na tym padole płaczu niema nic trwałego — gdy ona zatrzymała przy sobie moją córkę, — oddałem ją, — dla własnego jej dobra. Widzisz pani, że wszystko to było z mej strony nie egoizmem, czem się wydawać może tylko płytko rzeczy pojmującym umysłom, ale ofiarą. W ten sposób