wiedliwioną, — wiedzieć przynajmniej, cóż księżna uczyni? co?
— Jestem matką, — mam serce matki! — zawołała gospodyni patetycznie!
— Sapristi! o sercu nie wiedziałem dotąd nic! — zamruczał Filipesco, — więc, cóż?
— Ale mój ojciec znać mnie nie chce i z pewnością wnuczki mi nie da, — dodała Nikopulo.
— Nie znam tak dalece praw, — rzekł Filipesco, — lecz zdaje mi się, że prawa matki idą przed wszystkiemi innemi.
Księżna, pomimo bardzo widocznego poruszenia, milczała, i po długim dopiero przestanku, dorzuciła:
— Ale musiałabym, dochodząc tych praw, przyznać się, że jestem córką Simona...
Uśmiechnął się gość.
— Tak, toby dla pani było niezbyt przyjemnem; a Simon, o ile wiem, bo go prawie nie znam, gdyby przyszło do procesu, gotów, broniąc wnuczki, wydobyć na jaw całą zapomnianą przeszłość.
Filipesco uśmiechnął się.
— Niech mi pani wierzy, — dodał, — że mam dla niej współczucie. Jeżelim tu dziś przyszedł, to tylko, aby jej dać dobrą radę lub być pomocą. Los, — mówił dalej, — który z nas sobie żartuje i urąga nam, od niejakiego czasu dziwnie mi sprzyja. Wiesz pani, że pożyczonemi mi przez nią pieniędzmi grając w Monaco, przyszedłem już do trzechkroć sto tysięcy franków. Naturalna
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/83
Ta strona została skorygowana.