niczych głosów, prądów i t. p., — ja — nie uznaję. Ale są istoty — interesujące, do których się pociąg czuje, cóż dopiero, gdy w dodatku, człowiek musi sobie powiedzieć: ta istota zajmująca jest waszem dziecięciem. Rozumiesz mnie, baronie. Oto dlaczego ja, zimny sceptyk, gorąco się dosyć zaprzątam losem Nery i gotówem tę starą Nikopulo prześladować, łamać jej szyki, byle nie dopuścić do opanowania dziecka.
Baron Hausgarde słuchał dosyć obojętnie, ale nie bez ciekawości pewnej.
— Cóż dalej? — spytał.
Chciałem być au fait tego, co ona zamierza, — mówił otwarcie Filipesco. — Widzę, że bardzo gorączkowo napiera się córki. Rozumiem to, sama ona brzydnie i musi już sobie za majordomów przybierać profesorów... Córka taka, jak Nera, dom by jej ożywiła, — a może, może przywiązałaby się do niej, jak do papugi, lub do mopsa, ale by ją popsuła. Simon wprawdzie ma dosyć rozumu, zręczności i pieniędzy, aby wnuczkę obronił, ja zaś chcę mu przyjść z pomocą.
— Widzieliście go? — spytał baron.
— Dziś, — nie! Niema go, wyjechał, — mówił Filipesco. — Znam go, zdaleka tylko, on mnie wcale nawet nie zna. Nieprawdaż, że to rzecz śmieszna, ażeby papa nie znał i nigdy w żywe oczy nie widział zięcia, który mu wykradł córkę, ale tak jest w istocie. Romans nasz cały był tego rodzaju. Ona wówczas była uroczej, zachwycającej piękności, której blask nie dawał dostrzedz głupoty, — ja byłem namiętny i szalony, któżby mi
Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/94
Ta strona została skorygowana.