kiego szpiegowania i podpatrywania, ale raz potrzebował przekonać się, czy podejrzenia i przeczucia myliły go lub nie. Dał znak parobczakowi, zsiadając z konia opodal.
— Gdzie są ci państwo, których konie przeprowadzasz? — zapytał głosem drżącym.
— Poszli tam w góry, ku grocie, — odparł parobczak.
Lesław konia oddał chłopcu i, szybkim krokiem, pomimo, że mu coraz ciężej było oddychać, — pośpieszył we wskazanym kierunku.
Rozgorączkowany, niecierpliwy puścił się w zarośla, jedną że ścieżek wybitych. Jak długo szedł, — sam nie wiedział, gdy wesoły śmiech usłyszał.
Stanął, — zawahał się, czy ma iść dalej, otwarcie, czy, zbaczając z drogi, przekraść się, aby niepostrzeżony, śmiechu tego pochwycił przyczynę.
Zdaje się, że bez namysłu rzucił się w zarośla, instynkt zazdrości go poprowadził.
Z bijącem sercem stanął wśród gęstych krzewów, rozchylił gałęzie i — osłupiał.
Nera siedziała na kamieniu, jedną ręką podtrzymując długą amazonkę swą i szpicrutę, a drugą — bawiąc się pięknemi czasnemi włosami Rumuna, który na wpół leżał, pół klęczał przed nią, chwytał tę rączkę i namiętnie ją całował.
Twarzyczka Nery wesoła była, rozpromieniona, oczy miała błyszczące ogniem młodości. Obejście się poufałe z kuzynkiem nie pozostawiało wątpliwości najmniejszej, iż stosunki z nim
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/102
Ta strona została skorygowana.