Andrea nie umiał sobie wytłómaczyć zmiany jej twarzy, bladości, strachu, jaki nagle, podniósłszy oczy, znalazł w Nerze.
Przestraszony, zapytał, chwytając ją za rękę.
— Nero! co ci jest?
— Mnie! — odparła ocucona, — mnie? nic. Jedźmy.
Nie śpiesząc, powrócili tak do koni, Rumun dopomógł jej siąść na siodło i chciał parobczakowi zapłacić, gdy ten, śmiejąc się, oświadczył, że już „tamten pan” — dał mu dwadzieścia franków i — miał ich dosyć.
Andrea chciał dopytywać, ale Nera go odwołała niecierpliwa.
Stępa, powoli, smutna i zadumana, nie odpowiadając na pytania natrętne towarzysza, jechała do domu.
Spodziewała się może znaleźć tu Lesława i przygotowywała do sceny, jaka ją tu spotkać mogła, a zastała w salonie tylko ojca, który z nudów pułkownikową zmusił grać z sobą w écarté. Zgrał się w Monaco i był kwaśny.
Nera, wchodząc, spytała zaraz o Lesława.
— Był tu na chwilę, nie znalazł cię, — odparła pułkownikowa — i, nie czekał. Zapewne powróci.
Przez cały wieczór wyglądano go napróżno, Filipesco się trochę zżymał, bo mu bez niego było tęskno.
Nie pojmował, co się stać mogło, gdyż Lesław bardzo regularnie dnia żadnego nie chybiał.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/104
Ta strona została skorygowana.