Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

Nera starała się wytłomaczyć może chwilową niedyspozycyą matki, i na tem się skończyło.
Ona jedna wiedziała i rozumiała, dlaczego nie przybył, i z tem większą niecierpliwością oczekiwała dnia następnego.
Lesław, przyjechawszy do willi, naprzód bezmyślnie udał się do swoich pokoików. Tu czas jakiś zadumany, ocierając pot z czoła, chodził i chodził, rozmyślając.
Na dole matka przywykła nigdy go nie widywać o tej godzinie, nie spodziewała się na herbatę. Panna Salomea zdziwiła się, słysząc chodzącego po górze.
— Proszę cię, Salusiu, — odezwała się hrabina, — poślij się dowiedzieć. Zdaje się, że wyjątkowo dziś Lesio jest w domu? Co to ma znaczyć? Możeby zszedł do nas?
Zamiast posłać, panna Salomea poszła sama i znalazła go tak dziwnie bladym, zmienionym, że nie mogła się wstrzymać od wykrzyku.
— Panie Lesławie, co panu! chory jesteś?
— Ja? Potarł chustką po czole. Nie, — rzekł, — ale jeździłem trochę konno, to mnie zmęczyło. Nic więcej... nic.
— Będziesz pan na herbacie, czy idziesz gdzie? — zapytała?
— Nie idę nigdzie, nigdzie, — rzekł Lesław, — odpocznę w domu. Zejdę natychmiast.
Wszystko to, postawa, bladość, pomieszanie, odpowiedzi, sam fakt ten, że miał pozostać w domu, tak zdumiały pannę Salomeę, iż się domyśliła jakiegoś — wypadku. Mówić o nim hra-