Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/111

Ta strona została skorygowana.

jabym gotów jej towarzyszyć, bo czuję się także znużonym.
Hrabina przyjęła wniosek z nieśmiałością.
— Ty się tam zanudzisz! — odparła.
— Nie, bo ja, gdy zechcę, mogę czynić wycieczki do Nizzy — rzekł syn — niech mama wcale na mnie nie zważa. Ja się do niej zastosuję.
Wieczorem wezwano marszałkową na radę.
— Oczywiście, coś jest — rzekła żywo — trzeba korzystać i kuć żelazo póki gorące. Jedźcie do Hyéres.
Wahała się hrabina.
Lesław dnia tego wieczorem nie wybrał się do Nery, która była zagniewana i niespokojna.
Nie poszedł aż trzeciego dnia, w czasie drugiego śniadania, ułożywszy sobie twarz spokojną, o ile możności wypogodzoną i wesołą. Ale tych dni parę wypiętnowało się cierpieniem, przezwyciężonem na obliczu chorego. Nera przyjęła go z powagą, bardzo seryo, dając mu czuć, że była obrażoną, czego on wcale się nie zdawał rozumieć.
Sądziła, że wyzwie ją na jakieś tłómaczenie, na cztery oczy. Spodziewała się tego, czekała. Tymczasem Lesław przemęczywszy się przez ciąg cały śniadania — udając wesołego, obojętnego, nim wszyscy wstali od stołu, wziął za kapelusz, z uprzedzającą grzecznością i galanteryą pożegnał Nerę, ścisnął rękę Filipesca, skłonił się zdala Rumunowi — i zniknął.