— Coś mu jest, i coś zaszło pomiędzy niemi — mówił sobie w duchu książę — ale potrzeba temu dać przebieg naturalny, nie mieszając się.
Najmocniej ten zwrot nowy dał się czuć — Rumunowi. Nera obchodziła się z nim szorstko, chociaż on nie poczuwał się do żadnej winy.
Pocieszał się tem tylko, że książę zawsze był jednakim i podżartowywał sobie, jak dawniej.
Kilka dni tak Lesław przychodził, nie zbliżając się zbytnio do Nery i nie starając sam na sam z nią pozostać. Przechadzali się, jak dawniej, po salonie, mówiąc o rzeczach obojętnych. Lesław nie skarżył się, starał nawet być niby wesołym. Nera nie śmiała go badać — i byli z sobą niby jak zawsze, jak dawniej, ale pomiędzy niemi — jakby mur z lodu, dzielił ich od siebie.
Żywsza, trochę już oczekiwaniem jakiegoś wybuchu, który nie przychodził, znudzona Nera, ostrożnie usiłowała wywołać tłómaczenie, wyjaśnienie, coś stanowczego. Lesław miał się na baczności, miał postanowienie najmocniejsze nie dopuścić żadnych wyjaśnień. Rzecz była dla niego już dostatecznie jasną.
Jednego tylko dnia, z twarzą pogodną, oświadczył Nerze, jak mu było przykro, że ulegając matce, która potrzebowała więcej ciszy i spokoju, przeniesie się z nią do Hyéres.
— Ale, jak dawniej — dodał z uśmiechem wymuszonym — będę się starał odwiedzać Nizzę.
Tegoż wieczora, gdy na werendzie cygara palili z księciem, uwiadomił go o tem.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/112
Ta strona została skorygowana.