Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/113

Ta strona została skorygowana.

Filipesco spojrzał mu w oczy bystro.
— Jesteśmy sami — odezwał się — znasz mnie, mów ze mną otwarcie. Między tobą a Nerą coś zaszło. Możesz kogo chcesz obałamucić, ale nie mnie.
Wyciągnął rękę ku niemu.
— Proszę cię, bądź co bądź, daj mi ten dowód przyjaźni, potrzebuję wiedzieć i przyczynę nieporozumienia i co zamyślasz na przyszłość.
Lesław wahał się jeszcze, ale stary miał taki sposób nalegania zarazem rubaszny i serdeczny, że mu się oprzeć było trudno.
— Słuchaj więc, książę, — odezwał się smutnie. — Oddawna mnie raziło zbytnie pobłażanie Nery dla Andréa, coraz większa jego poufałość z nią, nakoniec i wycieczki ich długie. Kilka tygodni temu pojechałem w tę samą stronę, co oni. Nera siedziała... Andrea klęczał przed nią, bawiła się czarnemi puklami jego włosów. Może to być niewinną zabawką, ale na mnie uczyniło wrażenie odstręczające. Nie mówiłem jej o tem, nikomu, nie mam prawa czynić wymówek, sercu nakazać nie można. Macie mi to za złe?
Filipesco spuścił głowę.
— Na waszem miejscu takbym postąpił, jak wy, kochany przyjacielu.
Westchnął, ściskając silnie jego rękę.
— Któż wie? krew matki czy moja odezwała się w niej. Boli mnie to, ale wolę, ażeby jej ofiarą padł ten twardy do zgryzienia Andrea, niż wy. Pozostawmy tej sprawie serca czy tem-