wieczorami już nie wychodził z domu, oszczędzać się musiał.
Dia wszystkich, oprócz niej i Lesława samego — stan jego nie pozostawiał najmniejszej wątpliwości, iż żyć długo nie może. Lekarz, nalegającej pannie Salomei wyznał, że może dociągnąć w najszczęśliwszym razie do jesieni. Ani Madera, ani Kair, ani Elba nie mogły już przywrócić mu płuc, które silnie były nadwerężone.
Oblawszy łzami tę wiadomość, a czując się obowiązaną matce nie odbierać nadziei, panna Salomea poczęła, biedna, grać komedyę, która jest jedną z najstrasniejszych i najtrudniejszych. Musiała i Lesławowi i jej kłamać.
Z Lesławem, który, jak wielu chorych, miał nadzieję wyzdrowienia, przychodziło to łatwiej, ale hrabina patrzyła, widziała postępy choroby i — trwożyła się coraz mocniej.
Lesław z nadejściem wiosny, razem z matką, dobrowolnie, wybierał się do kraju, do ojca.
Tymczasem, kiedy niekiedy odwiedzał jeszcze Nizzę, za każdym razem przychodził do księcia, widywał się z Nerą. Spędzał godzinę jaką w jej towarzystwie, zmuszając się do wesołości — i powracał potem, marząc, do matki.
Filipesco spełnił, co przyrzekł mu — nie mówił nic z córką. Ona sama musiała się przed nim wytłómaczyć, i raz, gdy po śniadaniu zostali sami, zbliżyła się do ojca.
— Ten biedny Lesław ma się coraz gorzej — odezwała się. — Ojciec oddawna uważać musiał, jak bardzo zmienił się dla mnie.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/115
Ta strona została skorygowana.