Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/117

Ta strona została skorygowana.

— Nie mogę ci tego zabronić — odezwał się — ale, przyznam się, żem lepsze miał wyobrażenie o tobie. Bawić się tym poczciwcem, rozumiem, ale wziąć go na seryo i wybrać sobie na męża.
Popatrzył na nią badająco, zarumieniła się, zadumała.
— Ja sądzę — rzekła — że potrafię z niego uczynić, co zechcę. Ma zdolności, był zaniedbany tylko.
Z cierpliwością wysłuchał całej tej teoryi Filipesco, nie sprzeciwiał się i — nazajutrz rano pojechał na cały dzień do Monaco.
Bawił tam dni kilka, wrócił zgrany, w humorze szyderskim, w stroju znowu po dawnemu zaniedbanym.
Andreę, który przyszedł go powitać, przyjął zimno i szorstko — przed Nerą pochwalił się z tem, że kilka tysięcy franków, jakie miał z sobą, zostawił p. Blanc.
— Dawna namiętność mi wróciła — rzekł otwarcie — życie mnie znowu nudzi, a ludzie wydają się tak nieciekawymi, że im się przypatrywać niewarto. Nie wiem co z sobą zrobić. Dopóki miałem dobre towarzystwo Lesława, jakoś mi na świecie znośniej było, a teraz...
Spojrzał na Andreę i parsknął.
— Ten biedny Lesław, — dodał po chwili, — ma się podobno bardzo źle, — bardzo źle. Dowiadywałem się umyślnie. Prawie już nie wychodzi, taki jest osłabiony, i oddycha ciężko. Matka we łzach przy nim, biedaczka. Posłano podobno po ojca, bo on, chociaż miał powrócić do kraju,