nie może. Zapóźno. Będzie więc spoczywał w ogrodzie Hesperyd — na cmentarzyku w Hyéres.
— Czyż w istocie tak jest źle? — szepnęła Nera.
— Tak mówią powszechnie, marszałkowa, która często odwiedza ich, we łzach cała, stan jego zrozpaczony mi opisywała. Ja nie mam odwagi go odwiedzić, tak głupie jeszcze serce w starych piersiach bije, a potem, przyniósłbym mu z sobą drażniące wspomnienia, — gdy on potrzebuje zapomnienia i spokoju.
Andrea, który stał zdala, posłyszawszy o czem mówiono, pocichu się wysunął z pokoju.
Nera chodziła ponura i smutna. Mówiła sobie, że kocha Andreę, że będzie z nim szczęśliwą, ale były dni, gdy cała jego nicość występowała tak widocznie, iż się trwożyła o przyszłość. Ale naówczas upór miłości własnej cofać się nie dawał.
Filipesco zachowywał się zupełnie neutralnie, ani nagląc, aby wyjeżdżał, ani nawet wciągając go do rozmowy. Dotąd utrzymywał Andreę na swoim koszcie, teraz pensya i zasiłki ustały.
— Jeżeli chcesz na drogę do Bukaresztu, to ci dam ile potrzeba, ale na dłuższy pobyt, ani grosza, nie masz tu co robić.
Nera, która podsłuchała, opatrzyła go obficie, — chciała i postanowiła postawić na swojem. Rumun przyjmował, dziękował i był posłusznym.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/118
Ta strona została skorygowana.